Three poems by Anna Świrszczyńska, translated from the Polish by Piotr Florczyk
Night Watch
At night
we stood together on guard,
shivering from the cold, a young soldier and I.
The entire tenement was asleep,
some eighty people sleeping like the dead.
Across the street—
Germans.
At night
we stood together on guard,
ordering our hearts not to beat.
So we could hear
the hearts of our enemies
beating in the dark.
Nocą na warcie
Nocą
staliśmy razem na warcie
dygocąc z zimna, młodziutki żołnierz i ja.
Cała kamienica śpi,
osiemdziesięcioro ludzi, śpią jak zabici.
Po drugiej stronie ulicy
Niemcy.
Nocą
staliśmy razem na warcie,
nakazaliśmy sercom, żeby nie biły.
Żebyśmy mogli słyszeć,
jak w ciemności
biją serca wrogów.
Talking with Corpses
I slept with corpses under one blanket.
I apologized to the corpses
for being alive.
What a gaffe. They forgave me.
What carelessness. They were surprised.
Life
after all was so dangerous back then.
Rozmawiam z trupami
Spałam z trupami pod jednym kocem,
przepraszałam trupy,
że jeszcze żyję.
To był nietakt. Przebaczały mi.
To była nieostrożność. Dziwiły się.
Życie
było wtedy tak bardzo przecież niebezpieczne.
Conversation through the Door
At five in the morning
I knock on his door.
I say through the door:
in the hospital on Śliska Street,
your son, a soldier, is dying.
He opens the door,
doesn’t unhook the chain.
Behind him his wife
trembles.
I say: your son asks for his mother
to come.
He says: his mother won’t come.
Behind him his wife
trembles.
I say: the doctor let him
have wine.
He says: please wait.
He hands me a bottle through the door,
locks the door,
locks with the second key.
Behind the door
the wife begins to scream
as if she were in labor.
Rozmowa przez drzwi
O piątej nad ranem
pukam do jego drzwi.
Mówię przez drzwi:
w szpitalu na Śliskiej
umiera pana syn, żołnierz.
On uchyla drzwi,
nie zdejmuje łańcucha.
Za nim żona
dygoce.
Ja mówię: syn prosi matkę,
żeby przyszła.
On mówi: matka nie przyjdzie.
Za nim żona
dygoce.
Ja mówię: doktor pozwolił
dać mu wina.
On mówi: proszę zaczekać.
Podaje przez drzwi butelkę,
zamyka drzwi na klucz,
zamyka na drugi klucz.
Za drzwiami żona
zaczyna krzyczeć
jakby rodziła.